Coś śmiesznego :D
Heike i Vinga w nowoczesnym wydaniu

oh yeaaaaa
Najsmieszniejsze fragmenty z sagi
Samotny:
„ - Smarkacze zawołała starsza dziewczynka ze Svartskogen. – Zgubiliscie mame? I nie płaczecie?
Villemo, która niczego sie nie bała, zwłaszcza gdy miała za plecami dwóch starszych, silnych krewniaków, przysuneła swoja kocia buzie do twarzy dziewczynki.
- Dlaczego nie pójdziesz do domu i nie ułozysz sie w korycie dla swin? Tam jest twoje miejsce! – zawołała ujmujac sie pod boki.”
Skandal:
1. Czy nagle nie rozległ sie czyjś diabelski chichot, czy sie przesłyszała? Przypominał głos Sol, najweselszej, zawsze gotowej do figli przedstawicielki Ludzi Lodu.
Christer, podniecony otaczajaca go nagle ogólna miłoscia i podziwem, podniósł reke do góry i zawołał:
- Dziekuje! Dziekuje wam, moi przyjaciele! Tak bardzo chciałbym widziec was zawsze całych i zdro...
Nie dokonczył, bo w namiocie rozległy sie nagle jakies dziwne dzwieki. Trrr, trrr! Trach!
Zebrani w zdumieniu popatrywali po sobie. A cóz to za odgłosy!
Nagle jedna z dam zaniosła sie krzykiem. Smiech, jaki sie zerwał, predko przemienił sie w płacz. Kolejno, jeden za drugim, goscie zauwazali, ze sasiedzi, a zaraz potem oni sami, stoja nadzy nad stosem ubran opadłych na ziemie. Dziwny dzwiek był odgłosem prujacych sie szwów, czesci garderoby kolejno opadały, wszyscy ludzie nagle zostali pozbawieni swego ochronnego pancerza - stroju.
- Ach, mój Boze! - szepneła Tula. Złapała syna za reke i zaczeła przeciskac sie przez tłum rozhisteryzowanych gosci.
2. - To Christer - odparła zgnębiona. - Nasi przodkowie obiecali, że spełni się jego pierwsze życzenie, jakie wypowie na głos. A on powiedział, że chciałby zawsze widywać wszystkich w przyszłości całych i zdrowych. Tyle że sformułował to bardzo nieszczęśliwie: „całych” tak właśnie się wyraził. Mój ty Boże!
Tula wybuchnęła śmiechem. Najpierw tylko chichotała, ale potem śmiała się już tak bardzo, że musiała oddać ojcu lejce.
- Mam nadzieję, że nikt nie zauważył, jak wychodziliśmy - westchnęła Gunilla. - Ani też że wszyscy pozostaliśmy ubrani.
- Nie, każdy był zajęty swoim sąsiadem - wydusiła z siebie Tula między kolejnymi atakami śmiechu. - Widzieliście mistrza ceremonii? Ten srogi porucznik! I takiego miał małego...
- Tulo! - Matka surowo przywołała ją do porządku, ale już wszyscy wybuchnęli śmiechem.
3. - Ach, tak - uprzejmie przyjęła do wiadomości Tula. - A ile lat ma owo zjawisko?
- Trzynaście.
- No, to dzięki Bogu - westchnęła Tula. Oczyma wyobraźni widziała już podstępną, doświadczoną kobietę-wampa, która złapała w swą sieć jej niewinnego syna. - Teraz lepiej rozumiem ten romantyzm. Czy jest ładna?
- Jak...
Na końcu języka miał już „jak dzika róża”, ale uznał, że ten kwiat nie pasuje do bledziutkiej, delikatnej Magdaleny.
- Jak mały przebiśnieg w otoczeniu ciemnych świerków.
- To brzmi naprawdę interesująco. Bądź łaskaw podać mi nocnik, może jakoś uda nam się go tu wetknąć.
- Ależ, mamo! - wykrzyknął Christer urażony. - Jak możesz wspomnieć o czymś takim, kiedy rozmawiamy o Magdalenie!
4. Ale teraz musiało to nastąpić! Czuł, że jego niezwykłe zdolności z minuty na minutę się potęgują.
Zaczął monotonnie powtarzać: „Twoje oczy nie widzą tego, co przed tobą, twoje uszy nie słyszą kroków, które cię mijają” - i jeszcze całą długą litanię podobnych sformułowań, które jak na zawołanie przekazywały mu potężne moce, jego przodkowie z obcych lądów i czasów. Włączył też słowo extinctibilis, które jego zdaniem wyjątkowo pasowało do sytuacji.
A potem po prostu przeszedł przez bramę.
Rzeczywiście nikt go nie zauważył, ale tego przecież się spodziewał. Szedł dalej przez ogród, w kierunku schodów prowadzących do domu.
Stał tam strażnik czy też inny służący, Christer nie wiedział, kto, ale wcale się tym nie przejął. Na wszelki wypadek powtórzył zaklęcie raz jeszcze i spokojnie szedł dalej. Cała sytuacja wydała mu się tak zabawna, że zachichotał pod nosem. Ciekawe, co zrobiłby ten człowiek, gdyby wiedział, że właśnie obok niego przemyka niewidzialny czarownik, a on nie ma a tym pojęcia?
- Hej, ty! A dokąd to? - groźnie odezwał się mężczyzna.
Ciekawe, do kogo on mówi, bo mnie przecież nie widzi.
Mężczyzna jednak okazał się na tyle bezczelny, by podbiec do Christera i złapać go za ramię akurat w chwili, gdy chłopak dotarł już do schodów.
Do diaska, powinien był powstrzymać się od śmiechu! Ten chichot musiał zniweczyć moc zaklęcia, przerwać urok. Ale bitwa nie była jeszcze przegrana. Christer odwrócił się ku zagniewanemu strażnikowi i spojrzawszy na niego pobłażliwie, wypowiedział słowa, jakie kiedyś usłyszał od Tuli. Nie przejmował się tym, że wówczas matka usiłowała zaczarować
ciasto, którego nie miała ochoty upiec sama. Christer zmienił tylko kilka słów, stosownie do okoliczności:
- W małą szarą mysz zmień się w jednej chwili!
Wolną ręką wykonał dodatkowo zamaszysty ruch.
- W mysz? Co ty, u diabła, wygadujesz, chłopaku! - Mężczyzna nie stał się ani odrobinę bardziej myszowaty.